Każdy z nas marzy o samochodzie, który spełniał będzie wszystkie oczekiwania: pod względem praktycznym, komfortu, osiągów, oszczędności paliwa, linii nadwozia, mody (a jakże), koloru nadwozia (znam takich:"co w nim widzisz? Przecież nie jest czerwony!"), marki, modelu czy też innymi, które nie brałem jeszcze pod uwagę.
Mam 42 lata i kolejny samochód, własny, prywatny; jeździłem też służbowymi autami, ale o nich innym razem.
Ford Mondeo II Kombi - duży, popularny kombiak, do tego biały kolor nadwozia, żadna atrakcja dla zwolenników srebra i czerni, bo i też żadna "aluminiowa rurka" i "chromowana listwa" nie wyglada tak dobrze jak przy czarnym lakierze... Lubię patrzeć na "stuningowane, sportowe" (a czesto: tuning sportowo wyglądający), uśmiechnąć się z podziwem dla inwencji właściciela... Nie myślcie tylko, że wyszydzam kogokolwiek, absolutnie, szanuję każdego człowieka i jego pogląd na ozdoby samochodu, ktory posiada, pod warunkiem, że ten jest sprawny technicznie! Widziałem już "sportowe" auta ze spojlerami i sportowymi tłumikami, ale na każdym wyboju podskakiwały lub "pływały" z powodu zużytych do granic amorków, do uszu dochodził pisk luźnego paska podczas ruszania...
Ale się rozpisałem, a nie o tym chciałem pisać.
Pierwszym był Golf I (czerwony, a jakże:)), z silnikiem 1,3, fabrycznie przyciemniane szyby, dziesięciolatek ( a był to rok WIELKICH ZMIAN-1991). Super auto! Zwłaszcza dla mnie, młodzieńca, mającego praktykę na Polonezie i Skodzie 105 ojca (kto o niej pamięta?). Dzisiaj wielkości Polo, ale i tak był pakowny, komfortowy, wygodny i... bardzo prosty w obsłudze.
Następnym razem krótko opiszę inne samochody, teraz chciałem nawiązać do tytułu bloga.
Ten fordziak jest siódmym moim autem, a drugim w wersji kombi. Pierwszym w tej wersji nadwozia był Escort. Że ford? Przypadek.Dlaczego kombi? Lubię auta praktyczne, pojemne, ponieważ jestem żonaty i mam dwoje dzieci, a nawet psa, nierzadko podróżującego z nami. Mieszkam na wsi w granicach miasta, więc chciałem mieć samochód pakowny, aby coś przywieźć, zawieźć, rozumiecie, prawda? Niezależnym "trasportowo" chciałem być. Mam go 3 lata już i jestem zadowolony. Tyle jest dzisiaj różnych modeli, klas samochodów (suvy, pickapy, terenowe), ale kombi dalej występują w ofercie każdego popularnego, i nie tylko, producenta. Nawet dzisiaj motoryzacyjne wydawnictwa porównując różne modele nadwoziowe różnych klas, podkreślają praktyczne cechy kombiaków w stosunku do cen zakupu, np. skoda yeti jest droższa od octavii kombi przy takim samym, bogatym wyposażeniu i silniku. To wiele wyjaśnia.
Mój fordziak (oprócz dziesięciu lat) ma coś, co mi w jakimś stopniu zaspokaja marzenia o sportowym aucie (każdy facet marzy o porsche lub ferrari, prawda?) Silnik. Dzisiaj, w epoce commonraili i downsizingu, żaden kosmos, ale przed kilku laty... Takie silniki były w policyjnych wozach z wideorejestratorami. Widlasta, 2,5 litrowa jednostka, 170 koników, 224 Nm, łańcuch rozrządu i ten dźwięk silnika, niczym wyścigówki z NASCar (tylko trochę wytłumiony). Wiem, były wersje 200 konne, ale tylko sedany. Fajne auto, fajne osiągi, fajna praktyczność. Do tego wersja Ghia; elektryka pełna, klimatronik. Rozkładane siedzenie 2/3 i 1/3. Jestem z niego zadowolony! Tylko to spalanie... Tyle kucyków musi dostać jeść, a mają apetyt, że ho,ho! Dlatego ktoś (jestem drugim właścicielem) "popełnił" przestępstwo dla jednych, dla drugich zareagował zgodnie z duchem eco i "założył gaz". Na szczęście wiele kuców "przeżyło" i do dzisiaj mam komfort poruszania się po "zatirowanych" drogach. I to dość oszczędnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz